The bond that links your true family is not one of blood, but of respect and joy each other's life
Dzisiejszy wpis na blogu chciałabym poświecić mojej host family- wspaniałym ludziom z którymi spędzę najbliższy rok w stanach.
Przez długi okres czasu moją głowę wypełniały pytania na które nie znałam odpowiedzi:
-> w jakim stanie będę mieszkac ?
-> czy w rodzinie goszczącej będą dzieci ? Jak tak , to ile? W jakim wieku?
-> szkoła będzie duża czy mała? Gdzie będzie sie mieściła?
-> jak będzie wyglądać moja host rodzina ? Jak mają na imię?
-> będą posiadać zwierzęta?
-> kiedy wylot? Gdzie przesiadki w czasie podróży ?
Oczywiscie było tak do pewnego czasu dopóki nie stało sie to:
zaczynając od samego początku - doskonale pamietam tą bezcenną chwile, kiedy to zmęczona, po całym dniu poza domem ,kładłam sie spać, gdy nagle moja mama wbiegła do pokoju krzycząc "OLA DOSTAŁAŚ PLACEMENT!!!". W mojej głowie panował mętlik - dosłownie. Tak naprawde to nie jestem w stanie opisać emocji, które mi towarzyszyły. Prawdopodobnie wynika to z tego, że w tamtej chwili za bardzo nie myślałam :) Pamiętam jedynie jak uczucie euforii rozpierało mnie od wewnątrz.
Padło na MICHIGAN , z czego jestem wielce zadowolona. Ogromny dom mojej host rodziny znajduje sie ( jak to host mama powiedziała ) - "in the middle of nowhere". Nie moge zaprzeczyć ponieważ w obrębie domu ( który jest usytuowany na plaży) znajduje sie jedynie jezioro oraz las. Szkoła do której będę uczęszczać, a mianowicie Grattan Academy, mieści sie w malej miejscowości o nazwie Greenville. Naukę w amerykańskim High School rozpocznę jako Freshman ( dla niewtajemniczonych, najniższa klasa). Jako ciekawostkę mogę dodać , że od Chicago dzieli mnie niecałe 3h drogi, a od drugiego co do wielkości po Chicago miasta- Grand Rapids jedynie 40 min. więc nie jest tak źle!
Rodzina jest duża, mogę śmiało powiedziec, że wręcz ogromna. W skład tej wybuchowej famili wchodzą:
- host mama Teresa
- host tata Richard
- rodzeństwo - Sammy, Elliott, Chris, Tylor, Anika, Nyajal
-siostrzeniec Tersy- Nathaniel
- przyjaciel rodziny- Jon
- 4 psy
-3 koty
-królik
-6 kurczaków
Miałam już okazje rozmawiać na Skypie ze wszystkimi. Wiadomo, na samym poczatku troche sie stresowałam , rzecz jasna była to dla mnie nowa sytuacja, jednak jestem w 100% pewna, że nie dałam po sobie tego poznać. Rodzinka okazała sie fantastyczna, a tematy do rozmowy sie nie kończyły.
W tak w wielkim skrócie przedstawiam Wam obraz mojego future life w USA!
Teraz nic innego mi nie pozostało jak czekać oraz spędzić jak najlepiej ostatnie 8 DNI w Polsce przed roczną przerwą !
CAN't WAIT!!!!!!
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
niedziela, 16 sierpnia 2015
WIELKIE ODLICZANIE
Travelling is brutality. It forces you to trust strangers and to lose sight of all that familiar comfort of home and friends. You are constantly off balance. Nothing is yours exept the essential things : air, sleep, dreams, the sky, sea .
A więc jedynie 10 dni dzieli mnie od chwili gdy w koncu postawie nogę w Ameryce. Co czuje ? Moje uczucia są mieszane, jestem bardzo podekscytowana wyjazdem i rozpoczęciem przygody mojego życia ponieważ wiem, że jest to niezapomniane doświadczenie, które pozostawi permanentne ślady w mojej duszy. Mam świadomość, że najbliższy rok bedzie pełen wzlotów i upadków, i moze właśnie dlatego w końcu odnajdę siebie . Z pewnością wrócę jako inna osoba. Pisząc "inna osoba" mam na myśli bardziej dojrzała, odpowiedzialna oraz pewna siebie. Nie mówię, że po powrocie nie będę podejmowała nigdy wiecej złych decyzji, a głupie wybryki też sa nieuniknione - ale to jest właśnie życie. Część mnie boi sie zostawić tego co mam w Polsce, czuję sie tu bezpiecznie i stabilnie. Wydaje mi sie ze wyjazd do USA rozpoczyna nowy rozdział w moim życiu kończąc bieżący. Co z tego wynika? Ze po powrocie nic tu nie zastanę. ( są to jednak tylko moje najczarniejsze przemyślenia :)) Mimo wszysko druga część mnie pragnęła czegoś nowego, obcego, tajemniczego. Chciałam posmakować amerykańskiego życia i sama je przeżyć ! Od dłuższego czasu w moim sercu znajdowała sie iskierka determinacji - teraz jest juz ogień. Wydaje mi sie, a wręcz moge powiedziec , że wyjazd do Stanów Zjednoczonych nauczy mnie wiele i zmieni moje podejście do otaczającego mnie swiata - zmieni MNIE na lepsze :)
czwartek, 13 sierpnia 2015
Kim jestem?
Maybe some people just aren't meant to be in our lives forever. Maybe some people are just passing through. It's like some people just come through our lives to bring us something: a gift, a blessing, a lesson we need to learn. And that's why they're here. You'll have that gift forever.
Kim jestem? Sama do końca tego nie wiem.
Dziesięć miesiecy w roku bywam uczennica; w czasie sezonów reprezentantka klubu jeździeckiego; w wakacje windsurferką; przez najbliższe trzysta sześćdziesiąt pięć dni exchange student; raz na jakis czas burzliwą nastolatką; jednak na codzień jestem zwykła dziewczyna ktora posiada niezwykła rodzine i wspaniałych przyjaciół.
Od najmłodszych lat uwielbiam podróżować i zwiedzać najróżniejsze zakątki otaczającego mnie świata. Spontaniczne wyjazdy, nocleg w samochodzie czy chociażby kilkudniowy rajd konny to jedynie mała cząstka przygód, ktore mnie spotkały.
Na wyjazd do USA jako exchange student zdecydowałam sie od razu. Wiadomo, są plusy i minusy takiego przedsięwzięcia jednak w tym przypadku górują pozytywy :). Moja decyzja wywowala negatywne emocje u moich dziadków - no bo przecież jak wytrzymają rok bez wnuczki w Warszawie ;). Mimo ich wielu zastrzeżeń , wspierają mnie ze wszystkich sił i za to im dziekuje !!!
Za niespełna dwa tygodnie czeka mnie rozstanie sie z moja dużą familia w tym kotem oraz moim kochanym, pięknym koniem- Laguna. Wyjazd zbliża sie wielkimi krokami ;)
TRZYMAJCIE KCIUKI !!!